Metod pomiaru ciągu statycznego dla turbin EDF może być wiele. Jednym z prostszych rozwiązań jest zaczepienie modelu z wbudowana turbiną do ściany poprzez wagę wędkarską. Ja rozglądałem się za pomysłem na pomiar turbiny, która nie jest zabudowana w modelu. Sposób znaleziony na RCGroups zadziwił mnie wręcz swoją prostotą, jednocześnie wywołując sporo wątpliwości. Pomysł polega na umieszczeniu pracującej turbiny trzymanej w dłoni nad wagą kuchenną:

Jedną ręką chwytamy turbinę za tunel – nie za lekko, żeby nie „odfrunęła” i nie za silnie, żeby ściskając nie odkształcić tunelu (mogłoby to spowodować ocieranie czy wręcz zniszczenie łopatek). Druga ręką kontrolujemy „gaz” ze źródła sygnału (nadajnik lub tester). Turbinę utrzymujemy nad środkiem szalki, starając się jednocześnie aby nie dotykała do niej dłoń ani przewody (na zdjęciu widoczne podparcie przewodów kartonowym pudełkiem). Na wyczucie dobieramy położenie dłoni z EDF-em nad szalką – im niżej tym odczyt jest większy, ale kiedy jest za nisko, to ciśnienie zaczyna „zwrotnie” oddziaływać na śmigło - podczas testów przy jednym z reglerów miałem wręcz efekt utraty synchronizacji, silnik się zatrzymywał. Przy turbinie 55mm taką sensowną odległość pomiarową oceniłem na jakieś 5cm.

Testy wywołały u mnie szereg wątpliwości. Przed wszystkim to nie jest bezpieczny sposób pomiaru - kręcące się z dużą prędkością śmigło kilka cm od palców i napęd nie zamocowany trwale do podłoża - tych argumentów na pewno nie można bagatelizować. Poza tym skąd wiadomo czy odczyt jest wiarygodny i kiedy można go uznać za wiarygodny – największa osiągnięta wartość, czy kiedy EDF wisi nad szalką na określonej wysokości – mniejszej czy większej? Jak dla mnie trochę tu za dużo czynników wpływających na wartość pomiaru.

Postanowiłem więc zbudować prostą przystawkę dźwigniową (idea znana z pomiaru ciągu napędów z klasycznymi śmigłami) w wersji EDF.

Bazą urządzenia jest prostokątny kawałek twardej płyty pilśniowej (ew. sklejki) o wymiarach 350x115mm i grubości 8mm, na którym najpierw zaznaczyłem w połowie oś obrotu a od niej odmierzyłem położenie otworu pod turbinę i dźwignię przenoszącą nacisk na wagę. Z kształtowników aluminiowych wykonałem uchwyt mocujący przystawkę do blatu i dwie „L-ki” umożliwiające zawieszenie przystawki na uchwycie za pomocą osi (prowadnica z CD-R). Dźwignia przenosząca nacisk na wagę (popychacz) to kawałek stalowego gwintowanego pręta M6 z nakrętkami, a „łapki” mocujące turbinę w otworze to połówki patyków po lodach.

Montaż polega na zamocowaniu uchwytu do blatu (przy jego krawędzi) i przetknięciu osi przez otwory w uchwycie i „L-kach”. Następnie mocujemy popychacz, nakrętkami regulując jego długość nad szalką wagi, w taki sposób, aby powierzchnia przystawki była wypoziomowana (to gwarantuje idealnie prostopadły nacisk popychacza na szalkę). Wagę ustawiamy pod popychaczem tak, aby trafiał on w środek szalki.

Po stronie wagi dodajemy jakiś obciążnik równoważący ciężar napędu i mocujemy samą turbinę. Następnie włączamy wagę, uruchamiamy napęd i rozpoczynamy pomiary.

Przystawkę można zrobić w wersji dla dwóch wielkości turbin (dwie średnice), wtedy po obu stronach znajdują się otwory pod turbinę, a popychacz jest mocowany w dużym otworze przy użyciu pomocniczego wspornika z paska blachy. W przypadku większej liczby średnic turbin, można zrobić w przystawce otwór dla największej a do mocowania mniejszych wykonać pierścieniowe „podkładki – przejściówki”.

Jak wypada porównanie wyników pomiarów pierwszą i drugą metodą? Otóż odczyty z przystawką dźwigniową są o kilka procent (7-9%) niższe od pierwszej metody. Jako ciekawostkę dodam, że jeśli przy metodzie „bezpośredniej” użyć wagi z szalką wanienkową (taka do ważenia mąki), to wartość ciągu wzrasta o następne kilkanaście procent (tu podziękowania dla kolegi WojtkaO za dane pomiarowe). Dyskusja z osobą posiadającą teoretyczną wiedzę na temat tego zjawiska pozwoliła mi nieco zrozumieć przyczyny – wygląda na to, że podstawowe znaczenie dla wartości pomiaru ma sposób odchylania strumienia powietrza na szalce wagi. Tak czy inaczej dla mnie wniosek jest jednoznaczny - lepiej używać przystawki dźwigniowej.

Na zakończenie jeszcze raz podkreślam konieczność zachowania szczególnej ostrożności przy tego typu eksperymentach. Odradzam przeprowadzanie prób metodą „na dłoń” z turbinami o większej mocy, przestrzegam również przed pomysłem użycia tej metody ze zwykłymi napędami (z klasycznym, nieosłoniętym śmigłem) – jest to wbrew jakimkolwiek zasadom bezpieczeństwa i może doprowadzić do kalectwa.

Nie masz uprawnień aby komentować.

Publikowane tutaj materiały i zdjęcia stanowią własność ich autorów, nie mogą być kopiowane oraz wykorzystywane bez ich zgody.
Strona niekomercyjna.