Ciepło, słonecznie, bezwietrznie – wiosna w pełni! Chciało by się powiedzieć: nareszcie! Panie, Panowie, modelarski sezon czas zacząć!
Na rozpoczęcie sezonu udało się dotrzeć trzem czwartym składu SGM (Grzesiek, Piotrek i Wojtek), niestety zapracowany Krzysiek nie mógł się pojawić. Nie ludzie są jednak najważniejsi, wszak to modele latają, a nie modelarze. Na lotnisku pojawiły się cztery modele. Od lewej: Multiplex Parkmaster 3D i GWS F-15 piszącego te słowa oraz nowy jet "Turbi EDF" i Wiatrakowiec Cobra Wojtka:
Wydarzeniem dnia był oblot Turbi EDF (w przyszłości plany i relacja z budowy). Pierwszy start, jak to zwykle u Wojtka, odbył się z gumowego holu. Model bez problemu wzbił się w powietrze po czym z gracją i charakterystycznym dźwiękiem turbiny wykonał kilka kręgów po niebie. Wprawdzie pilot trochę narzekał na złe wyważenie, ale widzom i tak się podobało. Później odbyła się próba startu z ręki, również zakończona pełnym sukcesem. Warto także zaznaczyć, że model na czas oblotu został pozbawiony czasochłonnych w wykonaniu owiewek i profilowanych elementów, stąd nieco „roboczy” wygląd. Wersja ostateczna będzie prezentować się jeszcze lepiej. Reasumując – kolejny udany oblot, Wojtku – gratulujemy!
Jako drugi w powietrze wzbił się Parkmaster. Niestety po kilku minutach lotu i jednym międzylądowaniu model zaliczył klasycznego kreta. Naprawa jak zawsze w przypadku tego modelu nie będzie skomplikowana, aczkolwiek kraksa była na tyle poważna (pęknięte skrzydło przy kadłubie, wyłamana lotka, złamane śmigło), że model tego dnia więcej nie poleciał:
Kolejny w powietrze próbował się wzbić wiatrakowiec „Cobra”. Pechowy zbieg okoliczności (jednoczesna korekta ustawień kątów łopat, elastyczność masztu i kadłuba) doprowadziły do szybkiej kraksy. Bezpośrednim powodem było uderzenie łopaty o statecznik pionowy i złamanie statecznika. Straty szczęśliwie niewielkie, a nadmienić trzeba, że model jest w tej chwili na etapie regulacji, więc takie rzeczy niestety się zdarzają. Następnym razem będzie lepiej.
Jako ostatni wystartował F-15 (aż wstyd, że go nie ma galerii modeli, postaram się to nadrobić). Ten model zapewnia mi zawsze dużo adrenaliny, głównie ze względu na konieczność startu i lądowania z asfaltu (tutaj: wąska asfaltowa droga z rowami i krzakami po bokach) ale również świadomość delikatnej konstrukcji i krótki czas lotu na zainstalowanym pakiecie, co w razie problemów może nie dać szans na kolejne podejście do lądowania. Także brak doświadczenie nie pomaga (był to czwarty lot modelu w przeciągu półtora roku). Tym razem jednak obyło się bez problemów, a majestatyczne loty rasowego myśliwca dały sporo frajdy pilotowi i kibicom. No i ten dźwięk!
I tak zakończył się pierwszy dzień wspólnych lotów w tym roku. Dobrze było się spotkać, pogadać, pośmiać. Pomimo kraks spotkanie uważam za bardzo udane: Turbi pięknie lata, F-15 kolejny raz dał mi dużo frajdy, niegroźna w skutkach kraksa Cobry to tylko element procesu ulatniania modelu, z którym trzeba się było liczyć, a „przygoda” z Parkmasterem to już swego rodzaju konsekwencja jego konstrukcji – w końcu modelem, który da się naprawić w 10minut można sobie pozwalać na więcej i trochę ryzykując czegoś przy okazji się nauczyć, a chyba o to m.in. chodzi?