Niedziela 9-go marca była dla nas dniem tyle pracowitym co emocjonującym - w końcu cztery obloty jednego dnia nie zdarzają się często!

Nie pierwszy ogień poszedł Mach-G – mój niewielki model konstrukcyjny, który w mocno zaawansowanej fazie budowy dostałem od Grześka. Po dokończeniu budowy (wykonanie usterzenia, oklejenie folią, zamocowanie płata, wykonanie kabinki, wyposażenie) chciałem spróbować go oblatać bez silnika z wykorzystaniem holu gumowego. Tutaj nieocenionym wsparciem okazał się Wojtek, użyczając sprzęt i oferując pomocną dłoń. Pierwszy lot poszedł gładko. Niestety przy drugim podejściu popełniłem błąd, który będzie mnie kosztował godzinkę pracy warsztatowej. Poniżej zdjęcia, również uszkodzeń, oraz feralny lot zarejestrowany na filmie przez Grześka. Dzień zaczął się marnie:

 

Na drugi ogień poszedł Eurofighter Daniela. Model konstrukcji mieszanej (kadłub laminatowy, skrzydło styro kryte folią) o napędzie 2xEDF. Ten oblot miał być tematem czwartego z cyklu artykułów „Samopomoc chłopska”, jednak traf chciał, że w czasie zbiegły się inne tematy i tym samym powyższy cykl przechodzi do historii. Eurofighter’a również wystrzeliliśmy z gumy, co jak się później okazało było bardzo dobry pomysłem. Model, choć bardzo fotogeniczny, to niestety nadmiarem mocy nie grzeszy. Pierwszy film poniżej przedstawia wykonany przeze mnie oblot, drugi to już samodzielny lot Daniela (gratulację za odwagę!), powinien się Wam bardziej spodobać – właściciel pozwolił sobie za sterami tego myśliwca na sporo więcej niż pilot oblatywacz:

 

Jako trzeci poleciał Ripslinger – deproniak zbudowany z dostępnych w sieci planów, wzorowany na maszynie grającej jedną z głównych ról w najnowszej produkcji Disnay’a zatytułowanej „Samoloty”. Ripslinger to pierwszy model Daniela zbudowany samodzielnie od A do Z, jak również pierwszy model, który zdecydował się sam oblatać. Samolot wymaga jeszcze pracy nad dobraniem ustawień, aczkolwiek na pewno Daniel miał wielką frajdę z faktu, że maszyna w ogóle poleciała. Filmu z oblotu niestety brak, tym razem właściciel nie dał czasu „lotniskowym mediom”. Szczęśliwie przynajmniej udało się cyknąć trzy fotki – brawa za czujność dla Wojtka:

Na koniec tego pasjonującego dnia nasza nowa lotniskowa „kruszynka” – Funtana S90 od Hangar-9. Model ten to swego rodzaju klasyk (zaprojektowany przez Sebastiano Silvestri) – dość popularny swego czasu wśród pasjonatów samolotowej akrobacji R/C. Mój egzemplarz zakupiłem z drugiej ręki. Jest on wyposażony w silnik elektryczny co może i jest zgodne z trendami ekologii, lecz wielu „spalinowych purystów” może nieco zaskoczyć.

Funtanę w zasadzie zabrałem na lotnisko tylko z zamiarem pokazania kolegom i konsultacji problemu z ustawieniem steru wysokości. Po krótkich naradach doszedłem do wniosku, że nie ma co „przeżywać” i trzeba w pełni skorzystać z pięknej, wiosennej pogody. Model nie był nawet do końca ustawiony, więc trzeba było dograć kilka rzeczy w warunkach polowych:

Funtana pozytywnie zaskoczyła mnie od pierwszego momentu – model lata naprawdę wspaniale: jest stabilny i przewidywalny a mocy do klasycznej akrobacji jest aż nad to – spokojne loty nie wymagają więcej niż 1/3 gazu. Miłym dodatkiem jest również sfera że tak powiem audio-wizualna: malowanie modelu w istotny sposób ułatwia orientację a brzmienie silnika i opływającego płatowiec powietrza jest bardzo ciekawe. I rzecz ostatnia lecz przy cenie pakietów do tego „potworka” nie od przecenienia – czas lotu na jednym pakiecie przekroczył 13 minut - tego się nie spodziewałem!

Poniżej zdjęcia i dość nudny, chociaż dla mnie przełomowy, filmik z oblotu i trymowania modelu:

 

I tak skończył się dzień pełen wrażeń. Autorami zdjęć do powyższej relacji są Wojtek, Grzesiek oraz nasz lotniskowy kolega – Lutek.

 

Komentarze  

#1 karol 2014-04-14 20:54
Dasty był piąty tego dnia.

Nie masz uprawnień aby komentować.

Publikowane tutaj materiały i zdjęcia stanowią własność ich autorów, nie mogą być kopiowane oraz wykorzystywane bez ich zgody.
Strona niekomercyjna.