Użycie holu gumowego do startu modeli to trochę zapomniana, a przy obecnej dostępności różnego rodzaju napędów, wręcz niemodna technika. Ma jednak wiele zalet – przede wszystkim niska cena i sporo walorów edukacyjnych. Ta zasada startu jest znana i była stosowana od dawna, zarówno w „dużym” lotnictwie (np. kiedyś starty szybowców ze zbocza, a we współczesnej odmianie w postaci katapulty parowej na lotniskowcach), jak i w odelarstwie. Zasada jest bardzo prosta – model wzbija się do góry dzięki energii zgromadzonej w rozciągniętej gumie, której jeden koniec jest zaczepiony na ziemi, a drugi (przedłużony odcinkiem żyłki) do modelu. Energia ta jest znacznie większa niż w przypadku wyrzutu modelu z ręki (nawet w połączeniu z rozbiegiem) – dzięki czemu model uzyskuje w krótkim czasie dużą prędkość początkową i potrafi się wznieść na sporą wysokość.
Pierwszy odcinek holu jest wykonany z gumy oplocie – jej grubość zależy od tego ile potrzebujemy energii. W pokazanym na fotografiach przypadku to 4mm – taki hol zapewnia wysoki start modeli o masie do 500g. Dla modeli cięższych musi to być guma grubsza. W prezentowanym przykładzie jej długość to 20m, a rozciąga się ona w stosunku 1:2,5.
Drugi odcinek holu stanowi żyłka (tu o grubości 0,7mm), jej „fabryczna” długość to 100m. Na końcu żyłki (od strony zaczepu do modelu) powinna być umieszczona kolorowa chorągiewka, co umożliwia pewniejsze wyczepienie holu, a po jego opadnięciu na ziemię łatwiejszą lokalizację końca z chorągiewką (sama żyłka na tle trawy jest niewidoczna nawet z małej odległości).
Start odbywa się w ten sposób, że po maksymalnym naciągnięciu holu wypuszczamy model, który powinien polecieć po charakterystycznej trajektorii – najpierw dla nabrania dużej prędkości z małym wznoszeniem pod niewielkim kątem, po nabraniu prędkości następuje gwałtowne wznoszenie pod dużym kątem, guma pod koniec tej fazy całkowicie traci energię, wyczepia się z haka i opada na ziemię, a model wyrównuje i leci dalej samodzielnie.
W początkowym okresie eksploatacji holu w terenie bardzo przeszkadzał mi fakt, że zarówno guma jak i żyłka mają tendencję do „czepiania” się podłoża (wysoka trawa, chwasty itp.) co bardzo utrudnia sprawne rozciągniecie holu do startu. Kiedy się go już naciągnie, to wprawdzie zwykle jest nad powierzchnia roślinności, ale zaraz po wypuszczeniu modelu, jeszcze w fazie kiedy guma jest rozciągnięta – opada na ziemię i „pracuje” leżąc na gruncie. Oczywiście takie dodatkowe tarcie pomiędzy gumą a podłożem powoduje spore straty energii. Wymyśliłem jak w prosty sposób rozwiązać ten problem – zastosowałem pod gumowy odcinek holu podpórkę o niskim tarciu, co od razu przełożyło się na zauważalny wzrost osiągów (prędkość startu, wysokość), skrócił się również czas przygotowania do startu.
Już wyjaśniam po co jest wędka – może to być oczywiście dowolna tyczka, ale składaną wędkę, w przeciwieństwie do 3-4m tyczki da się zapakować do samochodu. Służy z jednej strony jako wiatrowskaz, a z drugiej pozwala przy zastosowaniu podpórki rozciągnąć hol w linii prostej – przy naciągniętej gumie poruszamy się w lewo lub prawo, tak aby tyczka „zgrała” nam się z wędką – wtedy mamy pewność, że początek i koniec holu oraz podpórka są ułożone w linii prostej. Zasadę pokazuje rysunek poniżej, a staje się to problemem, kiedy zmienia się kierunek wiatru (startujemy zawsze pod wiatr). W wariancie bez podpórki można się po prostu przesunąć w bok (chociaż ze względu na „czepianie się” gumy może to nie być takie proste), w wariancie z podpórką będziemy mieć kłopot.
O czym jeszcze należy wiedzieć przed pierwszym startem będzie dalej, natomiast bardzo istotną kwestią, niezależnie od tego jaki mamy hol i jaki model holujemy, jest miejsce w którym zamontujemy w modelu zaczep (hak) względem środka ciężkości. Jeśli będzie on umieszczony za bardzo do przodu, model może zbyt leniwie nabierać wysokości. Jeśli zamontujemy go zbyt blisko SC wtedy model będzie „wleczony” pod zbyt dużym kątem natarcia w stosunku do kierunku lotu, nastąpi zrywanie strug i brak siły nośnej. Oczywiście nie musi oznaczać to katastrofy „aerodynamicznej” (przeciągnięcia - bo guma dalej ciągnie) – natomiast ma to niewiele wspólnego z lotem. W delikatniejszym modelu (albo przy zbyt mocnej gumie dla danego modelu) mogą się wręcz „złożyć” połówki płata. Warto poeksperymentować w celu uzyskania optymalnego położenia haka, ale zaczynamy zawsze od bezpiecznego położenia – czyli dalej od S.C.
Hol, którym dysponuję, to czeska produkcja. Był do kupienia w 3 wariantach:
- „Mini” – do modeli o masie/rozpiętości do 500g/1500mm, 20m gumy fi4mm, 100m żyłki
- „Standard” – modele o masie/rozpiętości do 1200g/2200mm, 30m gumy fi5mm, 100m żyłki
- „Maxi” – modele o masie/rozpiętości do 1800g/3000mm, 30m gumy fi7mm, 100m żyłki.
Ja używam wariantu „Mini”, kosztował (jeśli dobrze pamiętam) trochę powyżej 50zł. Fabrycznie guma wraz z żyłką była nawinięta na kawałek dykty, natomiast mój „stuningowany” zestaw składa się z elementów pokazanych na fotce poniżej. Na gumę dorobiłem bęben ze sklejki (kształt nieprzypadkowy, chodzi o to aby postawiony się nie toczył), żyłkę trzymam na szpulach po taśmie magnetofonowej, metalowe pręty służą jako rączki-osie przy zwijaniu/rozwijaniu z bębna lub szpuli. Żyłkę podzieliłem na 2 części, co w połączeniu z gumą na oddzielnym bębnie co m.i. pozwala się zająć fragmentami holu kilku osobom jednocześnie.
Na kolejnych fotkach zrobionych w terenie widać szczegóły – początkowy punkt mocowania do ziemi, podpórka i połączenie gumy z żyłką.
Po naciągnięciu holu do oporu jesteśmy gotowi do startu.
Uwagi eksploatacyjne:
- Najważniejsza rzecz – bezpieczeństwo. Maksymalnie napięta guma ma energię większą, niż się to na pierwszy rzut oka wydaje. Kiedy przypadkowo wypuszczona z ręki trafi w człowieka, może zrobić poważną krzywdę. Dlatego widzowie i pomocnicy nie powinni nigdy stać w strefie „trafienia”. Przy rozciąganiu holu zdarza się, ze pomocnik musi uwolnić gumę z chwastów – należy wtedy zachować szczególne bezpieczeństwo, polecam stosowanie rękawic, bo uwolniona przypadkowo guma błyskawicznie przelatująca przez dłoń spowoduje rany lub oparzenia. Stosowanie mojego patentu z podpórką w znacznym stopniu eliminuje to ryzyko.
- Do danego modelu staramy się stosować hol adekwatny do jego masy, startowanie modeli cięższych niż przewiduje instrukcja nie jest problemem (pogarszają się tylko osiągi), natomiast zbyt mocna guma może po prostu złamać płat.
- Gumę naciągamy do oporu, charakterystyka gromadzenia energii jest nieliniowa, guma rozciągnięta do połowy zakresu nie ma 50% energii tylko najwyżej 10-15%.
- Hol gumowy działa trochę podobnie jak silnik rakietowy – dopóki nie wypali się paliwo nie można go wyłączyć. Dlatego modele 2-kanałowe (wysokość, kierunek) powinny być dobrze oblatane przed startem i wypuszczane dokładnie pod wiatr, gdyż nie ma za bardzo możliwości korygowania niepożądanego przechyłu, a to może się nieprzyjemnie skończyć. Przy modelach z lotkami mamy taką możliwość i nie musimy tak bardzo pilnować wiatru.
- Co do wysokości jaką można osiągnąć – w zależności od rodzaju modelu i relacji hol/masa modelu, osiągnięcie wysokości równej 1/2 długości żyłki nie powinno być problemem. Przy odpowiednim modelu i perfekcyjnym opanowaniu techniki startu może być sporo wyżej.
- Model lekki dla danego holu wypuszczamy poprzez zwykłe zwolnienie zaciśniętej dłoni, jeśli jest cięższy niż przewiduje hol, to należy mu trochę pomóc poprzez lekki wyrzut. Dla osiągnięcia dobrej wysokości staramy się kontrolować tor lotu sterem wysokości i lotkami tak, aby model poruszał się idealnie w linii z rozciągniętym holem, żeby nie szedł za ostro do góry w pierwszej fazie lotu oraz aby po nabraniu prędkości zaczął szybko nabierać wysokości z płynnym wyrównaniem kiedy czujemy, ze nie da się go już „podciągnąć” wyżej.
Podsumowanie – zalety i wady
Podstawową zaletą jest niska cena (można go również łatwo wykonać samemu). Jeśli dorzucimy do tego prosty dwukanałowy model i tanią aparaturę, to rozpoczęcie zabawy z RC nie musi kosztować dużo. Każdy wariant z napędem będzie dużo droższy. Niektórym nie spodoba się krótki czas lotu (do 3min w zależności od modelu i holu), ale z perspektywy czasu ja to oceniam jako zaletę. Latając modelami z napędem przeciętnie robi się podczas jednej „sesji” na lotnisku kilka lądowań. Tutaj wprawdzie faktycznie krócej się lata, ale lądowań jest znacznie więcej – to doświadczenie na pewno zaprocentuje w przyszłości przy modelach z napędem. Inni będą narzekać, że trzeba się sporo nabiegać. Faktycznie tak, ale w dzisiejszych czasach okazja do poruszania się na świeżym powietrzu w połączeniu z czymś co się lubi nie jest złą rzeczą.
Jeśli po sezonie takiej zabawy ta technika się komuś znudzi, to wtedy można spróbować z bardziej zaawansowanymi szybowcami, które w odpowiednich warunkach (i umiejętnościach pilota) są w stanie po złapaniu pułapu utrzymać się w powietrzu bardzo długo. Ja natomiast do dziś wykorzystuję hol do oblatywania modeli z napędem (elektryki). Nie chodzi w tym przypadku o dużą wysokość, tylko nadanie modelowi większej prędkości początkowej niż przy wyrzucie z ręki. Mój 500g hol w takich warunkach bez problemu rozpędza modele o masie nawet 900g. Na wysokości kilku czy kilkunastu metrów włącza się napęd i stres związany ze startem mamy z głowy.
Są jednak i minusy. Przede wszystkim trudno się obejść bez pomocnika (i to takiego, który też lubi pobiegać). Druga ewidentna wada to że potrzeba naprawdę sporo miejsca na tę zabawę. Przy czym należy brać pod uwagę, że jeśli zamierzamy rozłożyć się na łące uprawnej to już po kilkunastu startach wzdłuż linii rozciągania holu powstanie cos w rodzaju ścieżki, po kilkudziesięciu startach trawa zostanie całkowicie zadeptana i już się nie podniesie. Lepiej więc wybierać do takich lotów mniej wrażliwe miejsca. Można też używać krótszej żyłki, co zmniejszy ilość potrzebnej do startu przestrzeni.
Uzupełnienie - 25.04.2011:
Obloty modelu typu „jet” to dobra okazja do pokazania startów wspomaganych gumą. Przy tego typu (i innych szybkich) modelach najważniejszym czynnikiem jest duża prędkość początkowa samolotu. Trudno ją osiągnąć czasem nawet z rozbiegu, konieczne zwykle jest „użycie” pomocnika, a i to nie zawsze gwarantuje sukces. Hol gumowy jest w takich okazjach niezastąpiony, pozwala również wystartować takie modele samodzielnie. Zdjęcia poniżej pokazują kolejne fazy startu. W tym przypadku użyłem opisanego wyżej holu z krótkim odcinkiem żyłki (4m) - nie chodzi o osiągnięcie dużej wysokości (do czego niezbędny jest dłuższy kawałek żyłki), tylko dużej prędkości w locie płaskim.
Film poniżej pokazuje kilka takich startów, warto zauważyć, że nerwowa reakcja modelu (gwałtowne kołysanie) wynika z faktu, iż prawą ręką trzymałem nadajnik, w lewej był model, po wypuszczeniu przekładałem nadajnik do lewej ręki, prawą przenosiłem na drążek, jego dotknięcie wytrącało jet-a z równowagi a dalsze kołysanie było efektem kontrowania przechyłów. Przy samodzielnym starcie lepiej jest trzymać nadajnik w lewej dłoni, a prawą wypuszczać samolot. Na filmach poświęconych temu jet-owi (obloty z napędem) widać wiele startów z gumy, które przebiegają całkowicie gładko.